Przy okazji pobytu na Święcie Ceramiki, skorzystałam z możliwości zwiedzania zakładu, w którym powstają naczynia ceramiczne. Zobaczyłam cały proces powstania przedmiotów "od kuchni". Ogrom pracy wkładany każdego dnia przez pracowników, malarki, projektantów, anby móc później te wyroby wysłać dalej. Najpopularniejsi klienci zagraniczni to Japonia, a po niej Stany Zjednoczone i Australia.
Tutaj Pan tłumaczył skąd się w ogóle bierze materiał, z którego powstaja naczynia. Jak to mówią "diabeł tkwi w szczególe' dlatego też w skład jednej gliny wchodzi kilka innych surowców, odpowiedzialnych za twardość wyrobu, kolor, odporność na wszelkie zarysowania.
Piec gazowy, służący do wypalania ceramiki. W piecach wypieka się naczynia 2 razy. Pierwszy raz w 800 stopniach tak zwany biskwit, są to naczynia wydobyte z formy, ale jeszcze nie pomalowane, surowana glina. Następnie naczynia przechodzą kontrolę i idą na szlifiernie, w celu wygładzenia form i są przekazane na malarnie, a tam panie malarki metodą stempelkową lub malowaną nanoszą wzory. Po malowaniu naczynia są ręcznie szkliwione i ostatni raz trafiaja do pieca na 1800 stopni i wychodzą kolorowe, kolejny raz przechodzą kontrolę jakości i są sortowane według gatunku/ jakości wyrobu, następnie trafiają na półki sklepowe.
A to ja z bolesławieckim malowidłem :D